środa, 20 października 2010
sPiSkowa teoria
Kaczyński: "słowa premiera o tym, aby nie podnosić atmosfery politycznego sporu to doraźna propaganda." (za tvn24) Tak, bo temu o ten gościowi na głodzie (tylko nie wiadomo po czym, czy po odstawieniu władzy czy psychotropów)podnoszenie temperatury sporu pasuje jak ulał. Gdyby nie to, że nie wierzę w spiskowe teorie dziejów to zacząłbym się zastanawiać, kto na zabójstwie w Łodzi zyska najwięcej (jarek), zresztą podobnie jak na tragedii smoleńskiej (jarek), i aferze wokół krzyża (jarek). Czy to możliwe by wariat z zapałkami widząc jak jego polityka nienawiści co tydzień kosztuje go kolejne punkty w sondażach sięgał po tak desperackie metody. Trudno w to byłoby mi uwierzyć.
wtorek, 19 października 2010
Kampania nienwiści
Jeżeli atak w Łodzi jest wynikiem, jak stwierdził to Kaczyński "kampanii nienawiści" to wskazał tym samym jako winnego - siebie. Nie kto inny koniec wojny Polsko Polskiej deklarował jedynie pod wpływem środków psychotropowych. I nikt inny nie jest tak głęboko zatopiony i tak intensywnie emanujący nienawiścią.
Dekalog i in vitro
Dzisiaj w szkle kontaktowym ktoś z dzwoniących stwierdził, że nie trzeba się patrzyć na to co mówią biskupi (tu miał rację) bowiem przecież wystarczy nam dziesięć przykazań. Nam ? W państwie, którego podstawą prawną jest Konstytucja (a nie Dekalog) ? Państwie gwarantującym wolność światopoglądów ? Ciekawe jak wielkim szokiem dla dzwoniącego byłoby dowiedzieć się, że nie wszyscy ziemianie znają dekalog i postępują wedle jego nakazów ? Co więcej... tych co tak czynią jest w sumie całkiem niewielu. Szczytem bezczelności (albo strzelaniem sobie samemu w potylicę) ze strony hierarchów kościoła jest grożenie ekskomuniką posłom. Bo jaki z tego należałoby wyciągnąć wniosek - w kolejnych wyborach sprawdź czy Twój kandydat nie jest aby w cokolwiek wierzący. Bo jeżeli jest to jakiś pop, biskup, lama, mułła, albo inszy fanatyk może mu nakazać jak ma głosować (i będzie *święcie* przekonany, że jego zdanie jest ważniejsze od zasad jakiejśtam demokracji). Albo od razu wprowadźmy tu katolicki szariat. Nie dość, że te czarne ciołki nie płacą podatków (a dostają emerytury i masę innych przywilejów), nie dość, że pasożytują na państwie (a poprzez nie na każdym z nas, niezależnie czy jest katolikiem, czy buddystą), nie dość, że dzięki konkordatowi żyją w osobnym państwie i mogą nasze prawa mieć za nic, nie dość, że nasze dzieci zmuszane są do wysłuchiwania durnowatych lekcji jedynie słusznej religii, to teraz chcą nam wszystkim narzucać swoje poglądy na świat ?!! WON !!!
A teraz kilka słów w kwestii in vitro. Po mojemu. Niezależnie.
Otóż, jak jakaś para nie może zajść w ciążę, to nie żaden bóg im coś mówi, tylko natura. Coś jest w ich genotypie, że biologia niekoniecznie chciałaby te geny dalej przekazywać. Stąd być może bierze się to, że dzieci poczęte (stworzone) tą metodą być może faktycznie częściej chorują (i pewnie częściej również same mają problemy z zachodzeniem w ciążę). Zatem, nie dlatego, że jakieś embriony giną przy tej okazji (bo gdyby to był wystarczający powód, to należałoby zakazać seksu - w końcu zdaje się około 30 - 40% naturalnie poczętych embrionów zostaje poronione naturalnie) nie jestem wielkim zwolennikiem tej procedury. Moja niezbyt wielka chęć wynika stąd, że to właśnie biologia mówi tutaj: ta dwójka niech się bzyka wyłącznie dla przyjemności. Ale na litość ... niech się nie reprodukuje. Do tego tak wiele dzieci czeka na adopcję - więc po co na siłę przedłużać istnienie wadliwego genotypu. Natomiast na pewno nie powinno się in vitro zakazywać - bo moja opinia jest moja, i mnie wyłącznie dotyczy. Choć dotyczy jeszcze nie tylko mojego sumienia - ale i portfela. I tu moje zdanie jest jednoznaczne. Jeżeli dofinansowywać to tylko pierwszy taki zabieg. Po cholerę komuś piątka dzieci z in-vitro. Egoistyczny gen swoje potrzeby zaspokoił przy pierwszym. Kolejne to już przesada.
A teraz kilka słów w kwestii in vitro. Po mojemu. Niezależnie.
Otóż, jak jakaś para nie może zajść w ciążę, to nie żaden bóg im coś mówi, tylko natura. Coś jest w ich genotypie, że biologia niekoniecznie chciałaby te geny dalej przekazywać. Stąd być może bierze się to, że dzieci poczęte (stworzone) tą metodą być może faktycznie częściej chorują (i pewnie częściej również same mają problemy z zachodzeniem w ciążę). Zatem, nie dlatego, że jakieś embriony giną przy tej okazji (bo gdyby to był wystarczający powód, to należałoby zakazać seksu - w końcu zdaje się około 30 - 40% naturalnie poczętych embrionów zostaje poronione naturalnie) nie jestem wielkim zwolennikiem tej procedury. Moja niezbyt wielka chęć wynika stąd, że to właśnie biologia mówi tutaj: ta dwójka niech się bzyka wyłącznie dla przyjemności. Ale na litość ... niech się nie reprodukuje. Do tego tak wiele dzieci czeka na adopcję - więc po co na siłę przedłużać istnienie wadliwego genotypu. Natomiast na pewno nie powinno się in vitro zakazywać - bo moja opinia jest moja, i mnie wyłącznie dotyczy. Choć dotyczy jeszcze nie tylko mojego sumienia - ale i portfela. I tu moje zdanie jest jednoznaczne. Jeżeli dofinansowywać to tylko pierwszy taki zabieg. Po cholerę komuś piątka dzieci z in-vitro. Egoistyczny gen swoje potrzeby zaspokoił przy pierwszym. Kolejne to już przesada.
poniedziałek, 4 października 2010
tak, tak, tak
Palikot wreszcie otworzył okno. Czy zacznie się wielkie wietrzenie? Trudno powiedzieć, ale chyba scena jest gotowa pod nowe rozdanie.
Jednocześnie taka uwaga dla pana Nitrasa. Anyklerykalizm Palikota populizmem? W kraju gdzie 90% populacji to katolicy?
Wreszcie. Jakim smutkiem napełnia mnie widok spin doktorów PiSu próbujących tłumaczyć kolejne wypowiedzi wariata Jarosława. Smutkiem, że tyle energii się na to marnuje.
Jednocześnie taka uwaga dla pana Nitrasa. Anyklerykalizm Palikota populizmem? W kraju gdzie 90% populacji to katolicy?
Wreszcie. Jakim smutkiem napełnia mnie widok spin doktorów PiSu próbujących tłumaczyć kolejne wypowiedzi wariata Jarosława. Smutkiem, że tyle energii się na to marnuje.
Subskrybuj:
Posty (Atom)