wtorek, 3 lipca 2012
Modlitwa (znalezione w sieci)
Wierzę w jednego Dyrektora, Ojca wszechmogącego, stworzyciela Radia Maryja i wszystkich rozmów niedokończonych. I w jedną satelitarną Telewizję Trwam, która z Ojca Dyrektora jest zrodzona przed wszystkimi wiekami. Moher do mohera, przelew do przelewu, dekoder prawdziwy od jednego dystrybutora. Kupiony a nie pożyczony, na pożytek Ojcu. A przez Ojca Dyrektora wszystko się stało. On to dla nas moherów i dla naszej emerytury, zstąpił z eteru i za sprawą ruskich anten stał się dla nas nadczłowiekiem. Włóczony po sądach, również za nas, pod Krajową Radą Radiofonii i Telewizji został osądzony i zwindykowany. I wniósł apelację dnia trzeciego. I wstąpił do studia Radia Maryja. I powtórnie będzie judzić wśród żywych i umarłych. A rozmowom niedokończonym nie będzie końca. Wierzę w Radio Maryja i Telewizje Trwam, które od Ojca Dyrektora pochodzą, które z Ojcem Dyrektorem wspólnie odbierają nasze uwielbienie i rentę, które mówi przez Michalkiewiczów i Nowaków. Wierze w jeden polski, nasz, toruński kościół. Słucham tylko jednego Radia od świtu do północy. I oczekuję na listonosza z rentą, którą na Radio Maryja wpłacę. Amen.
poniedziałek, 10 października 2011
Kolejne wybory...
Przepraszam za długie milczenie, ale gdzieś z początkiem roku miarka się przebrała. Zakleiłem grubą taśmą przycisk włączający TVN24 i wszelkie inne wiadomości, bowiem wszystkie te miejsca zeszły na psy. Ile można słuchać pieniaczy, którzy zajmują się smoleńskiem, a nie rzeczami faktycznie ważnymi. Gdzieś po drodze parę razy zdarzało mi się podsłuchać co nowego się dzieje, a że nic nowego się nie działo, więc nie musiałem włączać TVN24, żeby być na bieżąco. I tak, idąc do urny nie był dla mnie istotny jakiś program (bo to i tak pic na wodę) a jedynie pytanie, kto nie będzie potrzebował stworzyć kolejne 30 000 miejsc pracy w urzędach państwowych dla swych wujków, ciotek, synów, kuzynów, kolegów, znajomych co skutkowałoby podniesieniem podatków. Przy okazji poległ u mnie Palikot, który z wymachiwania wibratorem przerzucił się na wymachiwanie Biedroniem. I tyle. Wygrali ci co powinni. I kropka. I dobrze. I nadal nie muszę słuchać TVN24.
piątek, 7 stycznia 2011
Święta... święta... i po świętach ...eee... i znów święta
Nasze kochane, świeckie państwo, które już w Konstytucji gwarantuje równość obywateli również pod kątem ich wyznania właśnie zafundowało jednej, wybranej sekcie religijnej (szybkie pytanie czym różni się sekta od religii... wyłącznie siłą) dodatkowy ustawowy dzień wolny od pracy. Za to, że przy okazji zabrano całkiem sporo innych dni wolnych (tych, które można było wykorzystać, gdy dzień ustawowo wolny od pracy z okazji święta trafiał na niedzielę) jakoś biskupi nie podziękowali. A ja sobie tak myślę, patrząc na kasjerki pracujące w Wigilię do 18-ej, zastanawiając się nad terminami obchodzenia świąt przez inne sekty, że faworyzowanie sekty katolickiej jest niezgodne z Konstytucją. Może warto by było przyznać każdej osobie równą pulę dni ustawowo wolnych od pracy do wykorzystania wedle własnych potrzeb i wyznania. Dzięki temu prawosławni nie musieliby brać urlopu w styczniu by świętować swoją Wigilię. Czy muzułmanie w okolicach Ramadanu. A przy okazji wydałoby się ilu naszych gorliwych katolików wolałoby wolne w okolicach standardowego urlopu, a ile w Trzech Króli.
czwartek, 11 listopada 2010
podobno mamy wybory samorządowe
Ale dzięki fantasmagoriom jarka chyba nikt na nie nie pójdzie. Bo mało kto o nich wie. Więcej się mówi o tym kogo jeszcze wykopie, komu już nie ufa, i kto prowadzi cyniczną grę przeciwko pisiurkom, niż o tym, że już za tydzień wybieramy samorządy. Może to jest jakiś sposób. Normalni ludzie je przegapią. A silny i zwarty jak kraniec okrężnicy elektorat po porannej mszy wybierze samych bezmózgich (bez)radnych z jedynie słusznej opcji. A nazajutrz obudzimy się w zupełnie innej Polsce.
środa, 20 października 2010
sPiSkowa teoria
Kaczyński: "słowa premiera o tym, aby nie podnosić atmosfery politycznego sporu to doraźna propaganda." (za tvn24) Tak, bo temu o ten gościowi na głodzie (tylko nie wiadomo po czym, czy po odstawieniu władzy czy psychotropów)podnoszenie temperatury sporu pasuje jak ulał. Gdyby nie to, że nie wierzę w spiskowe teorie dziejów to zacząłbym się zastanawiać, kto na zabójstwie w Łodzi zyska najwięcej (jarek), zresztą podobnie jak na tragedii smoleńskiej (jarek), i aferze wokół krzyża (jarek). Czy to możliwe by wariat z zapałkami widząc jak jego polityka nienawiści co tydzień kosztuje go kolejne punkty w sondażach sięgał po tak desperackie metody. Trudno w to byłoby mi uwierzyć.
wtorek, 19 października 2010
Kampania nienwiści
Jeżeli atak w Łodzi jest wynikiem, jak stwierdził to Kaczyński "kampanii nienawiści" to wskazał tym samym jako winnego - siebie. Nie kto inny koniec wojny Polsko Polskiej deklarował jedynie pod wpływem środków psychotropowych. I nikt inny nie jest tak głęboko zatopiony i tak intensywnie emanujący nienawiścią.
Dekalog i in vitro
Dzisiaj w szkle kontaktowym ktoś z dzwoniących stwierdził, że nie trzeba się patrzyć na to co mówią biskupi (tu miał rację) bowiem przecież wystarczy nam dziesięć przykazań. Nam ? W państwie, którego podstawą prawną jest Konstytucja (a nie Dekalog) ? Państwie gwarantującym wolność światopoglądów ? Ciekawe jak wielkim szokiem dla dzwoniącego byłoby dowiedzieć się, że nie wszyscy ziemianie znają dekalog i postępują wedle jego nakazów ? Co więcej... tych co tak czynią jest w sumie całkiem niewielu. Szczytem bezczelności (albo strzelaniem sobie samemu w potylicę) ze strony hierarchów kościoła jest grożenie ekskomuniką posłom. Bo jaki z tego należałoby wyciągnąć wniosek - w kolejnych wyborach sprawdź czy Twój kandydat nie jest aby w cokolwiek wierzący. Bo jeżeli jest to jakiś pop, biskup, lama, mułła, albo inszy fanatyk może mu nakazać jak ma głosować (i będzie *święcie* przekonany, że jego zdanie jest ważniejsze od zasad jakiejśtam demokracji). Albo od razu wprowadźmy tu katolicki szariat. Nie dość, że te czarne ciołki nie płacą podatków (a dostają emerytury i masę innych przywilejów), nie dość, że pasożytują na państwie (a poprzez nie na każdym z nas, niezależnie czy jest katolikiem, czy buddystą), nie dość, że dzięki konkordatowi żyją w osobnym państwie i mogą nasze prawa mieć za nic, nie dość, że nasze dzieci zmuszane są do wysłuchiwania durnowatych lekcji jedynie słusznej religii, to teraz chcą nam wszystkim narzucać swoje poglądy na świat ?!! WON !!!
A teraz kilka słów w kwestii in vitro. Po mojemu. Niezależnie.
Otóż, jak jakaś para nie może zajść w ciążę, to nie żaden bóg im coś mówi, tylko natura. Coś jest w ich genotypie, że biologia niekoniecznie chciałaby te geny dalej przekazywać. Stąd być może bierze się to, że dzieci poczęte (stworzone) tą metodą być może faktycznie częściej chorują (i pewnie częściej również same mają problemy z zachodzeniem w ciążę). Zatem, nie dlatego, że jakieś embriony giną przy tej okazji (bo gdyby to był wystarczający powód, to należałoby zakazać seksu - w końcu zdaje się około 30 - 40% naturalnie poczętych embrionów zostaje poronione naturalnie) nie jestem wielkim zwolennikiem tej procedury. Moja niezbyt wielka chęć wynika stąd, że to właśnie biologia mówi tutaj: ta dwójka niech się bzyka wyłącznie dla przyjemności. Ale na litość ... niech się nie reprodukuje. Do tego tak wiele dzieci czeka na adopcję - więc po co na siłę przedłużać istnienie wadliwego genotypu. Natomiast na pewno nie powinno się in vitro zakazywać - bo moja opinia jest moja, i mnie wyłącznie dotyczy. Choć dotyczy jeszcze nie tylko mojego sumienia - ale i portfela. I tu moje zdanie jest jednoznaczne. Jeżeli dofinansowywać to tylko pierwszy taki zabieg. Po cholerę komuś piątka dzieci z in-vitro. Egoistyczny gen swoje potrzeby zaspokoił przy pierwszym. Kolejne to już przesada.
A teraz kilka słów w kwestii in vitro. Po mojemu. Niezależnie.
Otóż, jak jakaś para nie może zajść w ciążę, to nie żaden bóg im coś mówi, tylko natura. Coś jest w ich genotypie, że biologia niekoniecznie chciałaby te geny dalej przekazywać. Stąd być może bierze się to, że dzieci poczęte (stworzone) tą metodą być może faktycznie częściej chorują (i pewnie częściej również same mają problemy z zachodzeniem w ciążę). Zatem, nie dlatego, że jakieś embriony giną przy tej okazji (bo gdyby to był wystarczający powód, to należałoby zakazać seksu - w końcu zdaje się około 30 - 40% naturalnie poczętych embrionów zostaje poronione naturalnie) nie jestem wielkim zwolennikiem tej procedury. Moja niezbyt wielka chęć wynika stąd, że to właśnie biologia mówi tutaj: ta dwójka niech się bzyka wyłącznie dla przyjemności. Ale na litość ... niech się nie reprodukuje. Do tego tak wiele dzieci czeka na adopcję - więc po co na siłę przedłużać istnienie wadliwego genotypu. Natomiast na pewno nie powinno się in vitro zakazywać - bo moja opinia jest moja, i mnie wyłącznie dotyczy. Choć dotyczy jeszcze nie tylko mojego sumienia - ale i portfela. I tu moje zdanie jest jednoznaczne. Jeżeli dofinansowywać to tylko pierwszy taki zabieg. Po cholerę komuś piątka dzieci z in-vitro. Egoistyczny gen swoje potrzeby zaspokoił przy pierwszym. Kolejne to już przesada.
Subskrybuj:
Posty (Atom)